Co kto w mym sercu - kazanie na 25.niedziele zwykla Gliwice 2015
plik: 3.79 MB
Stanę w Bożej obecności. Wprowadzenie 1: Nie jest łatwo przyjąć wszystkie słowa Pana Jezusa. Niekiedy burzą one sielankę, którą sobie stworzyliśmy. Jakże prosta i pokorna jest Jego nauka o pierwszeństwie i byciu największym. Niepojęta dla dorosłych! Wprowadzenie 2: prosić o łaskę przyjęcia Boga takim jakim jest.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mk 9,30-37
Jezus i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.
Przyjęty…
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15). Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem, i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem, tym dalej odchodzili ode Mnie, a składali ofiary Baalom i bożkom palili kadzidła. A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima, na swe ramiona ich brałem; oni zaś nie rozumieli, że troszczyłem się o nich. Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem go (Oz 11,1-4).
Jestem przyjęty całkowicie i bezwarunkowo. Jestem przyjęty ze wszystkim i we wszystkim. Jestem przyjęty z plusami i minusami, cnotami i wadami – taki jaki jestem, bez koloryzowania i bez wybielania. Przyjęty i umiłowany od początku, który był jeszcze przed poczęciem. Nigdy nie odrzucony! Z Jego ust nigdy nie usłyszę: nie chcę cię, bo nie spełniasz Moich oczekiwań… nie padną słowa: wynoś się i więcej nie wracaj…
Jestem przyjęty tak bardzo, że kiedy potrzebna jest ofiara przebłagalna (której nie jestem w stanie złożyć) Ojciec daje swego Syna, który został wydany w ręce ludzi. Ci Go zabili, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstał. Wydał Syna Jednorodzonego, abym ja mógł żyć! Tak Bóg przyjmuje każdego z nas!
Przyjąć…
My nic nie rozumiemy i boimy się Go pytać! Co tu jest do rozumienia? Przyjmujemy to jako oczywistość. Przechodzimy do porządku spraw i wydarzeń. Należy się nam! Bóg nie miał innego wyjścia. Czy już nie porusza nas Krew wylana na krzyżu? Przenajdroższa Krew do ostatniej kropli wyciśnięta z miłującego Serca, przebitego, by czasami coś nie zostało w środku?
Wątpię czy się boimy pytać? Może nam się po prostu nie chce pytać? Czemuż to nie poruszają się moje wnętrzności, gdy rozważam tajemnicę śmierci i zmartwychwstania mojego Pana, a dzieje się to w każdej Eucharystii? Czy naprawdę przyjąłem Boga, tak jak zostałem przez Niego przyjęty? Mogę to uczynić, bo mam doświadczenia przyjęcia.
Chyba, że ciągle moje, nasze sprawy są ważniejsze, atrakcyjniejsze i aktualniejsze… posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. Jakie tego owoce? Mówi do nas Jakub Apostoł: Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. I dalej pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz (Jk 3-4). Zajmujemy się wszystkim tylko nie Panem Bogiem. Ochłapy czasu i miejsca, resztki rozmów, spotkań. Na ostatnią chwilę... a ja ciągle proszę, by to na ostatnią chwilę nie było za późno.
Przyjąć, pojąć i przejąć się…
Bóg jest żebrakiem miłości. Miłość żebrze o miłość! Jest pierwszym, a stał się ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich. Czy nie zaprasza nas do czegoś, co sam nie przeszedł? Wszak On jest Drogą! Przyjąć, pojąć i przejąć się to wejść na tę Drogę, drogę służby do końca, wszak do końca nas umiłował.
Przyjąć, pojąć i przejąć się… to jest Droga Życia. Przyjąć dziecko w imię Jezusa Chrystusa to przyjąć Jego samego i Ojca niebieskiego. Przyjąć Boga to przyjąć życie jako takie, od poczęcia do naturalnej śmierci.
Przyjąć tak jak zostałem przyjęty. Przejąć się tak, jak Ojciec się przejmuje … Przykład mamy, został nam dany w Jezusie Chrystusie. Nie musimy się poruszać po omacku…
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać "pięciominutówki" bezpośrednio na adres mailowy wystarczy napisać prośbę na adres: rwiecek@jezuici.pl