|
Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: przychodzę z Jezusem do rodzinnego miasta; patrzę i do końca nie rozumiem tych, którzy Go znali. Wyobrażę sobie, że Jezus przychodzi do mojego miasta i domu... rozumiem?
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę bycia z Jezusem na dobre i na złe.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mk 6,1-6
Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Zamieszkałe słabości
Niepojęte słowa Apostoła Narodów: mam upodobanie w moich słabościach. Moje słabości to braki, których doświadczam na co dzień; to puste miejsca, które mogą być zamieszkałe przez moc Chrystusa albo pozostać pustymi. Bez słabości nie ma miejsca na zamieszkanie! A skoro nie zamieszka to nie jest domownikiem. Pusty dom to nie dom!
Taka pusta słabość (jako taka nie rozpoznana przez mieszkańców rodzinnego miasta Pana Jezusa) widoczna jest w niedowiarstwie ludzie z dzisiejszej ewangelii. Nie zmieściło się w ich głowie, bo nie zrobili miejsca dla przychodzącego Pana. Tak więc żadnej mocy, bo słabości nie uznali.
Upodobanie nie dotyczy samych słabości, obelg, niedostatków, prześladowań czy ucisków! Ono związane jest z tym, że w nich umiem odnaleźć Boga, bo… zaprosiłem Go tam, bo zamieszkała w nich moc Chrystusowa i uległy przemianie. Nie wszystkie słabości, obelgi, niedostatki czy cierpienia – tylko te, które są z powodu Chrystusa. Tak więc w tym świetle pojmujemy deklarację pawłową: Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.
Serce – nieogarniona przestrzeń
Ileż takich słabości dotyka nas na co dzień!? Jakże często powtarzać nam trzeba wystarczy ci mojej łaski, które usłyszał św. Paweł. Koncentrując się na tym, co widzimy ludzkimi oczyma nie potrafimy wejść w świat niewidzialny. Pamiętajmy, że to, co najważniejsze widzi się tylko sercem. Wszak oczy i rozum nie dostrzegą w braku możliwości rozwoju.
Tu potrzeba serca, którego zabrakło niedowiarkom z Nazaretu. Czuli się samowystarczalni, zabezpieczeni, pewni siebie, a w randze grzechów głównych ich serce opanowała pycha, przed którą broni się Apostoł Narodów dając lekcje o słabościach i ich roli w życiu chrześcijanina.
Nie mieści się w głowie, bo ona nie ma tyle pojemności. Skoro nie mieści się to… wyrzuca się! Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? Czy powątpiewanie nie jest odrzuceniem?!
Między swymi
Nasze życie jest ojczyzną Pana, wszak należymy do Niego, w Jego domu, w Jego Kościele mieszkamy. Przychodzi do swoich nie na kontrol, ale by nam pomóc. Nikt nie chce doświadczyć lekceważenia, bo to coś strasznego (a jakże to czuć gdy otrzymuje się je od najbliższych).
Lekceważąc słabości nic nie wnosimy do sprawy – tylko pogarszamy! Postarajmy się, by Pan Jezus nie dziwił się naszym niedowiarstwem. Ono jest murem, przeszkodą, która sprawia, że nie może zdziałać żadnego cudu.
Paweł uznał swą słabość i oddał ją Panu. Przylgnął do słabości Jezusa Chrystusa, który przez śmierć dał nam życie.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać "pięciominutówki" bezpośrednio na adres mailowy wystarczy napisać prośbę na adres: rwiecek@jezuici.plpowrót |
|