| strona główna | kontakt |
 
 
Sobota III tygodnia adwentu, Wspomnienie dowolne Św. Piotra Kanizjusza
21 grudnia 2024r.


 
pozostałe w temacie "Walka duchowa":

Karygodne czyny (nadużycie władzy) - 1 Sm 2,12-36
04 lutego, 2012
Trudna sztuka wyboru - tekst o. Tomasza Oleniacza SJ
30 marca, 2011
Józef wojownik - podjęcie decyzji i odpowiedzialności za nią
19 marca, 2011
Prawdziwa zbroja - jeden z rozdziałów książki "Dawidowe (i nie tylko) wpadki i wypadki"
16 marca, 2011
Reguły o skrupułach – św. Ignacy Loyola Ćwiczenia duchowne [345-351]

18 stycznia, 2011
Skrupuły w doświadczeniu św. Ignacego (Autobiografia nr 22-27)
18 stycznia, 2011
Narzędzie w rozeznawaniu i walce duchowej (rachunek sumienia)
03 stycznia, 2011
Gra szatana o duszę - na kanwie pewnego obrazu...
03 stycznia, 2011
Powoli, ale pewnie i do celu (konferencja o rozeznawaniu – część II)
03 stycznia, 2011
Powoli, ale pewnie i do celu (konferencja o rozeznawaniu – część I)
03 stycznia, 2011
ZBROJA BOŻA DO WALKI DUCHOWEJ
21 grudnia, 2010
Rozeznawanie duchów - pierwsze kroki Ignacego w czasie rekonwalescencji (Autobiografia nr 5-9)
21 grudnia, 2010

DUCHOWOŚĆ IGN.

Duchowość Ignacjańska - walka duchowa
Trudna sztuka wyboru - tekst o. Tomasza Oleniacza SJ
30 marca, 2011

 

 

z ostatniej chwili
---------------------

30 maja, 2021
Na zakończenie miesiąca maja...
***(Matka świętej kontemplacji)

obecna
poważna
zadumana
zdumiona
Matko
Boska
świętej
kontemplacji
módl...


03 kwietnia, 2021
Prawdziwie zmartwychwstał!
Moi Drodzy,

Pan prawdziwie zmartwychwstał! Dajmy się zaskoczyć! Nie ma Go tam, gdzie byśmy się...

31 grudnia, 2020
Na ten nowy rok - 2021
Niech Serce Jezusa rozpali nasze serca!...

 

 

 

Żyjemy w świecie, który już od dawna stawia na konieczność rozwijania się, kształcenia, i zdobywania coraz większej kompetencji i specjalizacji w takiej czy innej dziedzinie. Kiedyś, aby dostać dobrą posadę, wystarczyła matura. Później trzeba było ukończyć studia w danej dziedzinie. Dzisiaj bez umieszczenia w naszym CV długiej listy kursów i odbytych szkoleń specjalistycznych ukończonych na bazie studiów trudno aspirować do jakiegoś intratnego stanowiska pracy.
Specjalizujemy się i kształcimy, aby nie wypaść z obiegu, aby być ciągle „na czasie”, aby nie przeszła nam obok nosa jakaś dobra okazja do podjęcia (lub utrzymania) pracy. Ale czy to samo możemy powiedzieć o naszym życiu? Czy uczymy się, specjalizujemy i doskonalimy w jednej z najważniejszych sztuk jaką jest sztuka dokonywania wyborów? Ile razy zdarzyło się nam z czasem żałować podjętej wcześniej decyzji! Oczywiście czasem tak się w życiu zdarza. Każdy ma prawo popełnić błąd. Czy jednak stajemy się mądrzejsi po takich nieudanych decyzjach? A może warto postawić sobie jeszcze bardziej fundamentalne pytanie: co powinniśmy zrobić by konsekwencje naszych decyzji przynosiły nam szczęście?
Nie jesteśmy ani pierwszym ani, mam nadzieję, ostatnim pokoleniem, które stawia sobie takie pytania. Już nasi rodzice, a przed nimi także ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie, zastanawiali się jak dokonywać mądrych wyborów życiowych. Wspominam o naszych poprzednikach ponieważ niektórzy z nich, jak np. św. Ignacy Loyola, wypracowali pewne metody i sposoby, które ułatwiają takie zadanie.

Każda decyzja powinna być rozeznana

Dobra i mądra decyzja nie może być podejmowana spontanicznie, na fali wzburzenia czy uniesienia. By decyzja była dobra powinna być wcześniej przemyślana. Nasi poprzednicy mówili o „rozeznawaniu”. Słowo to określa proces, który normalnie powinien poprzedzać podjęcie udanych decyzji i wyborów. Każdy z nas staje codziennie przed wieloma pytaniami i związanymi z nimi decyzjami o to, co ma (z)robić. Zazwyczaj są to bardzo proste pytania-wybory-decyzje: iść do pracy lub szkoły czy zrobić sobie wolne? Czasami jednak decyzje są trochę trudniejsze: iść na imprezę, czy zostać w domu ponieważ jutro mam klasówkę, albo potrzebują mnie moje dzieci, albo obiecałem, że komuś pomogę, itd.
W tego typu sytuacjach nie zastanawiamy się aż tak bardzo, nie podejmujemy jakiegoś specjalnego rozeznania. Zazwyczaj szybko oceniamy sytuację i podejmujemy decyzję.
Jednak od czasu do czasu zdarzają się też decyzje poważne i trudne, od których zależy sporo w naszym życiu: Jakie studia wybrać? Zostać z tą dziewczyną/chłopakiem czy się rozejść; związać się na stałe czy szukać kogoś innego? Zdecydować się na dziecko (może kolejne) teraz, za jakiś czas, czy nie zawracać sobie tym głowy. Wyjechać do pracy za granicę, czy może poszukać czegoś na miejscu? To właśnie w takich sytuacjach potrzebne nam jest mądre rozeznanie.

Jasno określony cel porządkuje wybór

Kiedy patrzymy na pojedyncze, małe wybory, trudno nam jest rozeznać, tzn. ocenić co jest ważniejsze, lepsze dla każdego z nas w danym momencie. Do podjęcia właściwych wyborów potrzebna jest pewna perspektywa, jasno określony cel, który uporządkuje te wybory.
Jeśli chcę sobie kupić komputer czy rower, albo jeśli chcę zdobyć pieniądze na studia, to wiem, że będę musiał przepracować część wakacji. Cel, który chcę osiągnąć (zdobycie pieniędzy) sprawi, że jemu będą podporządkowane inne decyzje. Wiem, że nie będę miał czasu by wyjechać gdzieś na wakacje, że muszę ograniczyć swoje wydatki i zarobionych pieniędzy nie mogę wydać na ciuchy czy jakieś drobiazgi. Jeśli naprawdę mi zależy na kupnie komputera czy roweru będę musiał zrezygnować z wielu innych, ciekawych i atrakcyjnych zajęć. Jeśli chcę ukończyć studia wiele spraw musi być podporządkowane temu celowi. Tylko tak osiągnę zadowolenie i szczęście, a przecież to jest najważniejszym, choć nie zawsze jasno wyrażonym celem naszego działania.
Jednym słowem właściwe wybory są możliwe tylko wówczas kiedy mam jasno określony cel: wiem dokąd chcę dojść i co osiągnąć.

Stopniowalność celów

Wiemy też, że w życiu możemy mieć wiele celów. I to nie koniecznie sprzecznych ze sobą (choć i takie się zdarzają): mamy cele „krótkoterminowe” i „długoterminowe”; ważniejsze i mniej ważne.
Aby dobrze wybrać, muszę wprowadzić pewną hierarchię celów, określić co jest dla mnie najważniejsze, co drugo a co trzeciorzędne. Jeśli w czasie wakacji moim celem jest wejście na Giewont, to mogę to zrobić nie zważając na czas i wielkość plecaka, który będę dźwigał. Mogę więc wbiec na szczyt w godzinę z plecakiem wypchanym po brzegi ołowianymi ciężarkami, a potem kilka dni regenerować siły po takim wyczynie. Taka opcja będzie uzasadniona, jeśli radość przyniesie mi pobicie własnego rekordu wspinaczki. Jeśli natomiast Giewont jest jednym ze szczytów, który chcę zdobyć, a moim głównym celem jest przejście całych Tatr, wejście na „Śpiącego rycerza” musi być podporządkowane temu większemu celowi. Nie mogę przecież pozwolić sobie na wyczerpanie wszystkich sił w tym jednym podejściu.

Celem człowieka – Bóg

Dla człowieka wierzącego (jak i dla każdego człowieka) celem, który pomaga uporządkować i rozeznać wszystkie wybory jest Bóg i zjednoczenie z Nim. To On nadaje sens wszystkim naszym wyborom. Bo to On jest ostatecznym szczęściem człowieka. Trafnie wyraził to św. Augustyn mówiąc, że „niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Bogu”. Św. Ignacy Loyola mawiał, że „człowiek stworzony jest dla Boga…”. Całe Pismo święte uczy nas, że wybory dokonywane z pominięciem Boga zamiast do szczęścia, prowadzą do tragedii, bólu, cierpienia i rozpaczy. Wystarczy przypomnieć sobie historię grzechu pierworodnego, zabójstwo Abla, czy wieże Babel.

Drogowskazy

Bóg postanowił, że pomoże nam w naszych wyborach. Nie chcąc odbierać nam wolności postawił kilka znaków, które ostrzegają przed niebezpieczeństwami i podpowiadają którędy nie należy iść, żeby się nie zgubić na naszej drodze do Celu. Tymi znakami są przykazania określające granice wyborów. Mówiąc prościej jeśli nasze decyzje mają dać nam szczęście trwające dłużej niż kilka chwil trzeba przestrzegać przykazań jak tabliczek na nieznanym górskim szlaku. Przykazania nie ograniczają naszej wolności, lecz ukazują konsekwencje niewłaściwych wyborów. Trochę tak, jakby Bóg mówił do nas: „nie skacz przez okno z drugiego piętra, bo to grozi śmiercią lub kalectwem”.
Kiedy pewnego razu młody człowiek pytał Jezusa czym się kierować w życiu, aby być szczęśliwym, pierwszą sprawą, na którą Jezus zwrócił jego uwagę, były przykazania: „…znasz przykazania…?” (por. Mk 10,17-19). Mówiąc inaczej jeśli podejmuję wybory nie respektując lub wprost łamiąc przykazania, nie pozwoli mi to osiągnąć szczęścia. Tak jak w górach: jeśli nie respektuję zakazów i znaków ostrzegawczych, moja wyprawa może skończyć się tragicznie.

W wyborach zawsze chodzi o miłość-szczęście

Wspomniałem już, że nasze działanie świadomie lub nie nastawione jest na szczęście. Wszelkie wysiłki, jakie podejmuję w życiu, podejmuję by być szczęśliwym. Trzeba jednak pamiętać o ważny sprawie: szczęścia nie można znaleźć wprost. Do szczęścia dochodzi się trochę „na około”. Pogoń za szczęściem jest pogonią za wiatrem. Bóg nas uczy, że prawdziwe szczęście zdobywamy niejako „przy okazji”.
Kiedy młody człowiek we wspomnianej przed chwilą scenie ewangelicznej zapewnia Jezusa, że w swoich wyborach przestrzegał przykazań od zawsze, a mimo to nie czuje się do końca szczęśliwy, Jezus odsłania mu dwie reguły, które w wyborach pozwalają doświadczyć szczęścia: Po pierwsze – mówi Jezus – zadbaj o relację z innymi, postaraj się o ich szczęście („sprzedaj co masz i rozdaj ubogim”). Po drugie: zostań Moim uczniem, ucz się ode Mnie („pójdź za Mną”). Te dwie rady można by streścić w stwierdzeniu: jeśli szukasz szczęścia i chcesz dobrze wybierać popatrz dalej niż tylko na czubek własnego nosa i zacznij dbać i kochać kogoś więcej, niż tylko siebie.

Nie ma rozeznania-wyborów bez miłości

Bez miłości nawet jasno określony i sprecyzowany cel niewiele mi pomoże. Jeśli nie lubię gór („lubić” to minimalna forma miłości), nie zaciągną mnie tam nawet wołami. A jeśli nawet pójdę, nie będę szczęśliwy i niczego nie zobaczę. Jeśli kocham góry, w udanej wędrówce nie przeszkodzi mi nawet deszcz.
Stąd powtórzmy jeszcze raz: nie ma prawdziwego rozeznawania i podejmowania decyzji poza miłością. To znaczy dobrze podjęta decyzja to taka, która prowadzi do wzrostu miłości, która liczy się z relacjami, która przynosi radość mnie i innym ludziom.
Co mi z tego, że całe wakacje przepracuję, kupię sobie rower lub komputer jeśli stracę przy tym przyjaźń ludzi mi bliskich?! Co z tego, że zdobędę najlepszą pracę, kiedy czas jej poświęcany nie pozwoli mi spotykać się z moją rodziną?! Co z tego, że studiach będę miał najlepsze oceny, kiedy po ich ukończeniu odkryję, że jestem zupełnie sam/a bez przyjaciół i znajomych?! Co mi z tego, że jako ojciec czy matka rodziny zarobię za granicą sporo pieniędzy na jej utrzymania podczas gdy w tym samym czasie przegapię najważniejsze momenty w życiu moich dzieci, kiedy zabraknie wówczas, gdy one najbardziej będą mnie potrzebowały?!
Zawsze wybieramy kierowani miłością. Czasami jednak jest to „miłość własna”, jak ją nazywa Pismo święte. A taka miłość ostatecznie prowadzi do przegranej. Bogaty młodzieniec z Ewangelii wybiera miłość do bogactwa; nie dawało mu ono jednak szczęścia bo odszedł smutny. W filmie Taylora Hackforda „Adwokat diabła”, który jest doskonałą ilustracją rozeznawania i podejmowania decyzji śledzimy losy Kevin, młodego prawnika i kochającego męża. W miarę rozwoju akcji coraz mniej czasu poświęca on żonie, a coraz więcej swojej pracy, która go wciąga bez reszty. Jego wybory nastawione są na samozadowolenie. W jednej z ważniejszych scen jego szef Milton szydzi z niego mówiąc: „Nie, żebyś nie kochał żony. Ale jest coś, co kochasz bardziej – siebie”.

Nie ma rozeznawania i dobrych wyborów bez wolności

Oprócz jasno określonego celu i miłości skupionej nie tylko na sobie, kolejnym warunkiem koniecznym do dobrego wyboru jest wolność. Nie ma wyborów bez wolności. Jeśli jestem niewolnikiem, nie mogę w ogóle wybierać. Wiadomo, że każdy poważny nałóg ogranicza moją wolność. To oczywiste. Jednak nie tylko nałogi utrudniają czy wręcz uniemożliwiają dokonywanie wyborów. Brak wolności może być związany z wieloma sprawami. Mogę być niewolnikiem ambicji: zrobię wszystko, by być lepszym niż iksiński, nawet gdyby mnie to miało kosztować zdrowie czy nawet życie. Moją wolność może ograniczać zależność od opinii innych: nie zrobię niczego, co nie będzie popularne i akceptowane przez większość, szczególnie przez osoby, na których mi zależy. W podjęciu dobrych decyzji może mnie zniewalać także lęk: jak wiele naszych wyborów podejmujemy kierowani lękiem np. przed negatywną oceną znajomych (wiem co jest dobre i chciałbym to zrobić, ale się boję, że…).
Także „ślepa żądza” tzn. chęć posiadania czegoś za wszelką cenę, mściwość, chęć zemsty lub odegrania się sprawiają, że przestaję myśleć racjonalnie i podejmuję decyzje, których będę żałował całe życie. Każdy z nam mógłby znacznie rozszerzyć tę listę dodając do niej np. lenistwo, wygodnictwo, itd. Wiara uczy nas, że ostatecznym czynnikiem, który mnie zniewala jest grzech. Ma on taką siłę, że sam św. Paweł pisał, iż nie czynił „dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę” (Rz 7,19). Dlatego by dobrze wybierać, muszę się uczyć żyć bez grzechu. Im bardziej będę stawał się wolny, tym moje wybory i decyzje będą trafniejsze.

Wszyscy chcielibyśmy podejmować dobre i trafne decyzje. Jest to możliwe pod warunkiem, że będziemy się uczyć, jak to czynić. Uczyć korzystając z mądrości i doświadczenia nas samych, ale także i tych, którzy – jak np. św. Ignacy Loyola – osiągnęli w tej dziedzinie prawdziwe mistrzostwo.

o. Tomasz Oleniacz SJ

powrót


 
DUCHOWOŚĆ IGN.

na skróty do...|

    Copyright © 2012 Robert Więcek SI