|
II. WSZYSTKO ODDAWAĆ
Mam być dobrym narzędziem w ręku Boga. Chcę być uległym narzędziem Maryi. Ona najlepiej wypełniła wolę Bożą. Treścią Jej życia było „Fiat”. Najlepsze Boże narzędzie w największym dziele tajemnicy Wcielenia i Odkupienia.
Być w Jej ręku, jak dobre pióro w ręku piszącego. Jest takie rozważanie w „Modlitwie wszystkich rzeczy” – O. Charles, a nosi tytuł „Pióro pisarza”. Pióro choć nierozumne i martwe, umie pisać w każdym języku i alfabecie, kreślić najgenialniejsze myśli, wykreskować pełen artyzmu rysunek, jeśli tylko posłuszne jest prowadzącej je ręce. Człowiek jest istotą rozumną i oddaje się na narzędzie zgodnie ze swą naturą, a więc rozumnie i w sposób wolny. Winien w oddanie angażować rozum i wolność. W jaki sposób? Przez oddawanie. Świadome i dobrowolne oddawanie wszystkiego. Tam, gdzie wola Boża jest zupełnie wyraźna, należy ją spełnić, oddając przedtem podejmowaną czynność, sprawę Matce Bożej. Życie oddaniem to ustawiczne oddawanie. Ono sprawia, że stajemy się coraz bardziej narzędziami żywymi, rozumnymi, wolnymi. Powierzając Maryi podejmowaną sprawę, wkładamy się niejako w Jej ręce, by Ona mogła w nas działać. W przeciwnym wypadku, wiele razy przeszkodzimy Jej w wykonaniu woli Bożej.
Wiele jest takich sytuacji, gdzie wiemy, czego Bóg żąda. Mam być o wyznaczonej godzinie w miejscu pracy, mam dotrzymać danej obietnicy, mam posłać dziecko na lekcję religii... .Wtedy powiem: „Matko, co mam teraz wykonać...Tobie oddaję. Wyrzekam się siebie, bo sama mogę tylko wszystko popsuć. Ty działaj przeze mnie. Pozwól mi teraz tak działać, jak pragnie Bóg”.
To przynosi niezwykłe owoce, dziwne osiągnięcia. Maryja, gdy zajdzie potrzeba, podsunie ci mądre słowa, życzliwie usposobi ludzi, a nawet twe błędy wykorzysta dla dobra bliźnich i sprawy Bożej.
Należy więc na tej drodze, oddawać siebie, ludzi, sprawy. To ma się stać rytmem życia, oddechem duszy, potrzebą serca. Jak oddech jest potrzebą i znakiem życia fizycznego, tak oddanie wszystkiego Matce Bożej, siebie, bliźnich, spraw, ma stać się potrzebą i znakiem życia nadprzyrodzonego na drodze oddania. Mam co chwilę składać się w ręce Maryi, bo w przeciwnym wypadku będę Jej wiele rzeczy psuł.
Do jednego z seminariów przyjechał przed wojną O. Kolbe. Poproszono go, by przemówił do kleryków i zebranych księży. Stanął pokornie, jak miał w zwyczaju, ręce zwiesił jakby trochę bezradnie, głowę pochylił jakby zażenowany zebranym autorytetem. Wydawało się, że nie wie od czego zacząć, że jest zakłopotany. Po chwili rozpoczął takim zupełnie nieliterackim zwrotem: „Bo my właściwie Matce Bożej wszystko psujemy...” Tak, to jest prawda. Stale Jej wszystko psujemy i stale przeszkadzamy. A potem mówił, co czynić, by Jej nie przeszkadzać.
Nasze oddanie się, składanie w Jej ręce, to wyrzekanie się tego przeszkadzania, wyrzekania się siebie i prośba, by Ona nami kierowała. Trzeba rzeczywiście wyrzekać się siebie, swoich pomysłów, zamiarów, zachcianek, bo w przeciwnym wypadku nerwowa potrzeba działania, będzie ustawicznie przeszkadzać. Będziemy czynić może wiele, ale rzeczy niepotrzebnych, nieproduktywnych. Będziemy zaganiani, zmęczeni, a owoców będzie niewiele. Bo to nie będzie to, czego w tej chwili pragnie Bóg.
Oddawanie się Maryi może i powinno powtarzać się dziesiątki i setki razy na dzień. Czasem będzie to sformułowany akt strzelisty, czasem krótkie duchowe spojrzenie: „Matko, Tobie to oddaję, „Ty kieruj”, ”Weź to w swoje ręce”.
1. Oddawać siebie
Mamy oddawać siebie. Najpierw siebie. Oddawać co chwila. Jakie to ma praktyczne znaczenie? Zobaczymy, jak to przeżywają ludzie, próbujący tej drogi.
Ktoś chciał się oduczyć palenia papierosów. Miał jednak słabą wolę i po kilku dniach uległ tym, co go do palenia namawiali. Spowiednik poradził mu: „Oddałeś się Maryi. Poproś Ją, żeby ci obrzydziła papierosy. Powiedź, że jesteś słaby i sam nie umiesz zerwać z nałogiem, więc prosisz, by ci pomogła”. To był człowiek, który się Matce Bożej oddał na serio, tylko jeszcze nie umiał dobrze tym oddaniem żyć. Przy następnym spotkaniu, mówi do kapłana: „Proszę księdza, już mnie papierosy nie ciągnął. Nie wiem co się stało, ale mi nie smakują. Przestałem palić”. Poczuł się nareszcie wolny.
Wśród dzieci przychodzących na katechizację, był chłopiec wyjątkowo nerwowy. Minuty dosłownie nie umiał wysiedzieć spokojnie. Potem się okazało, że miał ojca pijaka. Ten napisał kiedyś do księdza proboszcza swej parafii list, w którym opisał swoje dzieje.
Mając 18 lat, jeszcze przed wojną, zaczął pić. Tak się rozpił, że brzydził się sam sobą, ale z nałogiem zerwać nie potrafił. Ożenił się z nadzieją, że teraz się oduczy. I to nie pomogło. Skazany przez Niemców na rok więzienia, nawet się trochę cieszył, bo myślał, że potem już do kieliszka nie wróci. To również zawiodło. Po wyjściu z więzienia, pił nadal, był niedobry dla żony, bił dzieci – dlatego dzieci były takie nerwowe i zastraszone. Z czasem przestał chodzić do Kościoła i sakramentów św. . Podczas kolędowej wizyty duszpasterskiej, nie chciał w ogóle z księdzem rozmawiać. Siedział w kącie pokoju i czytał gazetę.
Kiedyś w stanie nieco podchmielonym, sam nie wiedząc dlaczego, wszedł do sklepu z dewocjonaliami i kupił figurkę Matki Bożej. Dał ją w domu dziecku ze słowami: „Masz, będziesz się modlić”. Dziewczynka bardzo się ucieszyła i codziennie głośno prosiła Maryję, by ojciec przestał pić. Z okazji rekolekcji parafialnych, żona przymusiła go, by poszedł wieczorem do kościoła i nie wracał bez spowiedzi. Ostatniego dnia wieczorem, gdy wszyscy już się wyspowiadali i został jeszcze ostatni ksiądz z ostatnim penitentem, on siedział w ławce, nie mogąc się zdecydować. Gdy ksiądz zapukał na koniec spowiedzi, on się poderwał, sam nie wiedząc prawie jak i podszedł do konfesjonału. Wyznał wszystko. Usłyszał takie słowa: „Widzisz, stałeś się niewolnikiem nałogu. Po tylu nieudanych próbach widać, że sam się z tego nie wydobędziesz. Mam dla ciebie jedną tylko radę. Przyjdź za miesiąc na pierwsze nabożeństwo majowe. Klęknij przed obrazem Matki Bożej i oddaj się Jej na własność. Powiedz Jej tak: „Matko, sam nie umiem oduczyć się pić. Oddaję się Tobie, czyń ze mną co chcesz. Godzę się na wszystko, bylebyś mnie wyleczyła z nałogu”. Posłuchał rady. Na pierwszym nabożeństwie majowym, oddał się Maryi na własność. Potem, tak znamiennie wyraził swoje przeżycie: „Kiedy wstawałem z kolan, wiedziałem, że już nie będę potrzebował pić”. Rzeczywiście przestał, od razu i na stałe. Żona z początku nie poruszała w ogóle tematu, czkając jak długo to potrwa. On tymczasem zaczął przystępować co miesiąc do spowiedzi św. . Codziennie przed pracą, bardzo wcześnie rano, przyjmował Komunię św.. Z czasem co wieczór zaglądał do Kościoła, by zmówić różaniec. W domu wszystko się przemieniło. Przedtem wydawało się: zgubiony, stracony człowiek. Gdy oddał się Maryi, dokonała się całkowita przemiana.
Nie zawsze owoce będą tak widoczne. Nie uważaj, że gdy się oddasz, zaczną się od razu w twoim życiu cuda. Ale jest rzeczą pewną, że Maryja zawsze zbliża się do człowieka, gdy ten Jej się oddaje. I raz po raz będziesz miał eksperyment, namacalnego doświadczenia Jej interwencji. Może drobne, może dla innych nie przekonywujące, dla ciebie jednak niedwuznaczne.
Należy oddawać siebie także wtedy, gdy czynimy coś, co dobrze umiemy. Nie sądź, że wtedy nie potrzeba ci Jej pomocy i kierownictwa. Oddawanie siebie wytrąca z utartych szablonów. Ci, którzy idą tą drogą stwierdzają, jak często okazuje się, że każdą rzecz można o wiele lepiej wykonać, łatwiej czy skuteczniej spełnić kiedy się człowiek wkłada w ręce Matki Bożej. Ona podsuwa nieoczekiwane rozwiązania, oryginalne posunięcia. Często na czasie zyskasz, oszczędzisz sobie kłopotów, gdy Jej pozwolisz przez siebie działać. Ty będziesz narzędziem, ale skutki będą nie na miarę narzędzia, ale na miarę tego, kto się nim posługuje. Będziesz lepiej pracował, owocniej się modlił, chętniej ludziom pomagał.
Oddawał Maryi swój czas, zdrowie, zdolności, życie. Rozum, gdy zaczniesz się uczyć i usta, gdy zaczniesz mówić. Oczy, gdy będziesz chciał patrzeć i ręce, gdy będziesz zamierzał działać.
O. Kolbe poważnie zachorował. Przełożeni kazali mu leżeć. Tymczasem pilne sprawy wymagały pośpiechu w pracy i wydawało się, że jego zdrowie i udział są niezbędne. W pewnej chwili odzywa się do brata, który się nim opiekował w klasztornym szpitaliku: „Bracie drogi, weź mój zegarek i połóż go pod figurą Niepokalanej”. Brat spojrzał z niepokojem, pewnie pomyślał sobie – „nieprzytomny” – ale zegarek wziął i położył. Po chwili O. Maksymilian mówi: „Weź moje okulary, połóż tam również pod figurą”. Brat, bardziej jeszcze niespokojny, uczynił co mu kazano. O. Kolbe zaczął wtedy mówić: „Zegarek, to symbol czasu. Ten czas oddaję Maryi. Mnie się wydaje, że powinienem teraz pilnie pracować. Ona uważa, że lepiej bym był chory. Oddaję mój czas bez reszty Niepokalanej. Odtąd żadna chwila do mnie nie należy, wszystko jest Jej własnością. Okulary, to symbol oczu. Oddaję je Maryi. W Nią i tylko w Nią, chcę nieustannie się wpatrywać. Jej oddaję siebie całego. Niech ze mną czyni, co chce”.
Mam czynić podobnie. Z godziny na godzinę, oddawać się Matce Bożej. I zachować spokój, choćby się wydawało, że nami źle rozporządza. Ona zawsze najlepiej wie, co w tej chwili najlepsze.
2. Oddawać bliźnich
Możesz, a nawet masz obowiązek, oddawać Maryi bliźnich. Tych, z którymi się spotykasz, takich, z którymi masz coś do załatwienia.
Nauczycielka nie może opanować klasy. Dzieci hałasują, są niespokojne. To powtarza się często. Ona jest zrozpaczona i bezradna. W końcu przypomina sobie: „Przecież wiesz, co to jest oddanie. Oddaj dzieci Matce Bożej”. Zaczęła stosować tę „metodę”. Ilekroć klasa stawała się niemożliwa, ona w myślach mówi do Maryi: „Ucisz mi te dzieci, bo ja już nie mam sił. Przecież są Twoje. To dla Ciebie je uczę”. Prawie zawsze, jak mówi, rychło nastawał spokój. Dzieci zaczynały uważać, mieć chęć do nauki. Widocznie umiała naprawdę zaufać.
Matka Boża spełnia prośby tych, którzy Jej ufają. Choć spełnienie i nie spełnienie próśb, trzeba jej zostawić. Czasem lepiej, że nie wysłucha. Ona najlepiej wie.
Dziewczynka w 15 roku życia, straciła wiarę. Było to krótko przed wojną. Spokojnie bez większego kryzysu, odłożyła Pana Boga na bok. Było jej z tym dobrze. Żyła uczciwie. Kiedy miała 21 lat przeczytała książkę Nitzschego „Also strach Zarathustra” i wtedy świat cały rozpadł się jej w jeden okropny chaos. Na początku ludzkości była małpa i na końcu urna grobowa. Odrzucając Boga, z uczuciem zwycięstwa zostawiła Go, jak sobie powiedziała, dla głupców. To co teraz przeczytała, było jednak tak beznadziejne i przerażające, że w końcu chciała, żeby był Bóg. Zaczęła Go szukać, ale się zniechęciła i przestała.
Studiowała w konserwatorium jako pianistka. Jedna z wykładowczyń, zauważyła, pogłębiający się w niej niepokój, nerwowość. Zapytała kiedyś wprost: „Dlaczego pani nigdy nie przystępuje do Komunii św.?” – Ja?...ach...nie wiem”. – „Będę się modlić za panią!” – „Ach...no...dobrze”. Profesor oddała ją Matce Bożej: „Weź ją sobie i zrób z nią coś, bo jest zupełnie roztrzęsiona”. Sama zresztą szła drogą oddania. Oddała ją już wcześniej, bo uczono ją oddawania ludzi.
W życiu studentki, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Kiedyś idąc przez miasto, nie wiadomo dlaczego, weszła do kościoła. Nie chodziła tam od dawna i do dziś nie wie, dlaczego wtedy weszła. Ocknęła się, kiedy poczuła chłód i zapach kadzidła. „Zgorszona” sobą, co prędzej uciekła. Kiedyś pastowała podłogę. Nagle narzuca na brudny fartuch płaszcz i z rękami od pasty jeszcze czerwonymi, wychodzi z domu. Ocknęła się, kiedy do jej świadomości doszły słowa: „Kyrie eleison...” Prędko uciekła, zła na siebie. Innym razem nagle na ulicy spostrzegła, że klęczy na kolanach. Gwałtownie się podrywa. Właśnie przeszedł ksiądz z Panem Jezusem. „Co do licha jest ze mną? Przed kim ja klękam?” Tyle lat tego nie czyniła. Zaczęła się zastanawiać, że trzeba będzie pójść do psychiatry, bo jest z nią źle. Działy się z nią poza jej świadomości, jakieś rzeczy, które zniewalały i nie mogła zrozumieć, co to znaczy.
Owa profesor, podała jej kiedyś pewien zeszyt. „Niech pani to sobie przeczyta”. Wykładowczyni trudno odmówić. „Dobrze, przeczytam”. Po kilku dniach, wieczorem, zaczęła czytać. Były to nauki, o oddaniu się Matce Bożej. Opisując komuś to zdarzenie. napisała: „Było już późno, gdy skończyłam czytać. Ostatnie słowa były: „Bardzo proszę, niech nikt nie wyjdzie z tego kościoła, póki nie powie Matce Bożej, że chce być Jej własnością”. Te słowa musiały być bardzo sugestywne, gdyż bez udziału mojej woli, szeptałam wtedy: „Matko, chcę być Twoja własnością”. Zaraz zasnęłam i nie myślałam o tym więcej.
Profesor widząc, że nie ma poprawy, mówi kiedyś: „Chcę panią zaprosić na wycieczkę”. – „Tak? Dobrze, pojadę!” – „Ale przecież pani nie wie dokąd i już mówi – tak „ – „A może wiem, dokąd?”- „I jednak pani mówi – tak?” – „Tak” – „Nie wierzę”. – „Przekona się pani”. Nie wiedziała dokąd, jak potem mówiła, ale wiedziała po co. Profesor zawiozła ją do swego spowiednika, podprowadziła do konfesjonału. Czekała, by tamta nie uciekła. Studentka wstała zapłakana, ale pełna szczęścia. Zaczęła odtąd częściej tam jeździć. Spowiednik nauczył ją drogi oddania. Zaczęła codziennie przyjmować Pana Jezusa, brać Ewangelię dosłownie i na serio z żarliwością konwertytki.
Matka Boża ją wzięła, bo drugi człowiek ją oddał. A potem już sama oddała się Maryi na własność i na zawsze.
Znów trzeba przestrzec przed oczekiwaniem od razu takich wyraźnych owoców. Czasem Maryja każe długo czekać. Wtedy trzeba spokojnie ufać i nadal bliźniego oddawać. Trzeba Maryi pozwolić działać, kiedy Ona uzna za słuszne i lepsze. Trzeba Jej pozwolić, by nie musiała pokazywać nam skutków oddania. Mamy wierzyć, że za nasze oddanie, Ona będzie ludzi ratować. W jaki sposób i kiedy, Jej zostawmy.
Masz coś trudnego załatwić w urzędzie – oddaj ludzi, z którymi będziesz rozmawiał. Czeka cię przeprawa z przełożonymi – oddaj przełożonych. Ale nie sądź, że wszystko musi ułożyć się po twojej myśli. Czasem Matka Boża zapragnie inaczej. Otrzymasz niezasłużoną naganę, ludzie nie spełnią twych słusznych oczekiwań... Wtedy się nie gniewaj. Miej do Niej zaufanie, bezgraniczne. Nie cofaj zaufania. Maryja wytrzymuje naszą ufność do granic wytrzymałości. Ona uczyni to, co najlepsze, dopuści, co najbardziej pożyteczne, choć nie zawsze będzie to dla ciebie przyjemne. Ona nie jest po to, by tylko spełniać twoje życzenia, ale ty po to się Jej oddajesz, by spełnić Jej życzenia. Ty także swoim dzieciom nie pozwalasz na przyjemność, która jest dla nich szkodliwa.
Oddawaj tych, co się kochają i tych, którzy nienawidzą. W czasie słynnych wypadków poznańskich, schwytano na ulicy pielęgniarkę. Miała zwyczaj wszystkich oddawać Maryi. W czasie przesłuchań w areszcie znaleziono przy niej religijne pismo. „Pani pewnie nas nienawidzi?” – pyta urzędnik. „Nie, ja was bardzo kocham, tylko mi was bardzo żal”. Zamyślił się, umilkł.
Oddawaj tych, nad którymi zlecono ci opiekę. Kierownik dużego domu poprawczego dla chłopców, wszystkie swe znakomite sukcesy wychowawcze zawdzięcza, jak twierdzi, stałemu oddawaniu wychowanków Matce Bożej.
Idąc ulicą, oddawaj przechodniów. Wchodzisz do autobusu czy pociągu, poproś: „Matko, Tobie oddaję wszystkich, którzy ze mną jadą. Daj, by nikt z nich się nie potępił”. Zobaczysz, ilu ludzi w niebie, przyjdzie ci podziękować, że ich oddałaś Maryi. Nawet tych nieznanych, tzw. „obcych” ludzi. Bo za to otrzymali łaskę.
3. Oddawać sprawy
W ten sposób oddawaj każdą sprawę. Do O. Kolbe co chwilę przychodzili bracia zakonni. Każdy z jakimś kłopotem, troską, niepowodzeniem. Mawiał: „Oddaj to Maryi. Zmów Zdrowaś Maryja i oddaj to Niepokalanej”. Rada była zupełnie niefachowa, bo brat pytał, jak naprawić maszynę drukarską, lub jak pogodzić się z drugim. A jednak recepta była niezawodna. Jak za dotknięciem różdżki, sprawy się łagodziły, pierzchały trudności. To prosta i mądra droga. Jeśli będziesz na tyle pokorny, by Ją przyjąć, przekonasz się wkrótce o jej mądrości.
Matka, lekarz – naukowiec, umówiła się z księdzem wieczorem na spowiedź. Ma wiele zajęć i trudni jej czekać w kolejce. Tego dnia była w domu sama z kilkuletnią córeczką. Dziecko nie chce zasnąć, a tu pora wyjścia mija. „Dziecko, śpij !” Mała harcuje po łóżeczku. „Matko Boża, uśpij mi dziecko, bo księdzu sprzykrzy się czekanie w konfesjonale”. Po chwili mała: „Mamusiu daj mi herbatki!” – „A będziesz grzecznie spała?” – „Będę”. Poszła do kuchni przygotować herbatkę. Gdy wraca, dziecko śpi. „Mamo, dziękuję”.
Można też Maryi oddawać instytucje, miejsca pracy. To rzeczywiście wprowadza tam Matkę Boża. Ona tam jest, kieruje, prowadzi, bierze odpowiedzialność w miarę, jak Jej się pozwala, jak Ją się o to prosi, w miarę, jak oddanie staje się rzeczywiste.
Kierowniczka dużej apteki, oddała zakład pracy Matce Bożej. Poprosiła, by Maryja była kierowniczką, a ona sama chce być tylko p.o. Osobiście zresztą oddała się Maryi bez reszty i wielu wypadkach doznała wyraźnych znaków interwencji Jej dobroci.
Któregoś wieczoru, krótko przed zamknięciem apteki, przybiega do niej przerażona laborantka: „Pani magister, stało się nieszczęście. Przez nieuwagę, domieszałam do kilku lekarstw truciznę w dawce śmiertelnej. Sprzątaczka przy wycieraniu kurzu, przestawiła słoiki. Nie zwróciła uwagi... „. Kierowniczka myśli –„Matko, apteka jest Twoja, ratuj. Chodzi o życie, dziewczyna dostanie się przed prokuratora...”. „Ile razy przygotowała pani takie lekarstwo” – „Trzy”. Dwa na szczęście nie były jeszcze odebrane. Natychmiast je wycofano. Trzecie jednak poszło już poza aptekę. W receptach znaleziona jedynie nazwisko chorego i lekarza, który wystawił. Natychmiast samochodem udała się kierowniczka do Ośrodka Zdrowia, gdzie recepta była wystawiona. Zabrała po drodze milicjanta jako urzędowego świadka i ślusarza, by otworzył drzwi, bo Ośrodek był już zamknięty, a nie było czasu na szukanie kluczy. W kartotece odszukała nazwisko i adres chorego. Okazało się, że jest to na peryferiach miasta. W międzyczasie apteka przygotowała właściwe lekarstwo. Gdy po bardzo szybkiej jeździe, dotarła na miejsce, żona chorego podawała mu właśnie ów lek. W ostatnim momencie udało się, przepraszając za pomyłkę, wymienić go na właściwy.
Można to uważać za przypadek. Kierowniczka była przekonana, że wszystko zawdzięcza Maryi. To był zresztą jeden z wielu znaków Matki Bożej w jej życiu.
Takich znaków można by przytoczyć wiele. Ale te chyba wystarczą, by wskazać i zilustrować, jak należy oddawać różne sprawy. Małe i ważne oddawać możesz Maryi. Wybraliśmy przede wszystkim drobne, by pokazać, jak w zwykłych, codziennych problemach oddanie ułatwia pełnienie woli Bożej, a często ułatwia życie.
Tak oddawaj modlitwę i każdą twoją Mszę św. Tak oddawaj ludzkie kłopoty i trudności. Oddawaj Maryi międzynarodowe konferencje polityczne, narady, plany gospodarcze, by wszystko służyło chwale Boga i dobru ludzi. Bierzesz do ręki gazetę, czytasz: „Katastrofa samolotu, 50 osób zabitych”. Ty nie możesz czytać, jak człowiek, który nie ma Boga na tym świecie, szukający dreszczyku sensacji. Jeśli oddałeś się Maryi, musisz pomyśleć: „Matko, zabierz ich do nieba, daj by nie musieli długo cierpieć w czyśćcu”. Otwierasz radio, słyszysz: „Powódź, trzęsienie ziemi, pożar...” Nie możesz słuchać, jak człowiek nie wierzący w Boga i nie posiadający łaski miłowania bliźniego. Zaraz oddawaj to Maryi: „Matko, pomóż, pociesz, ratuj...” Oddawaj tych, co poszukuję mieszkania, by wreszcie znaleźli własny kąt i tych, tych co poszukują pracy... .
Siebie, ludzi, sprawy – bierz w swe ręce i serce i podnoś oddaniem ku Maryi. Po prostu Jej pokaż, Ona będzie wiedziała, co trzeba uczynić. Bo jest Matką. Ona zresztą sama wie. Ale Twoje oddawanie jest potrzebne. Im więcej będziesz oddawał, tym więcej Ona będzie mogła zdziałać. Taka jest wola Boża.
W nagrodę za to, że się oddałeś, Ona bierze wszystko w swoje ręce. Nawet wtedy, gdy źle robisz. Ona wszystko po tobie poprawi, jeśli Ją o to poprosisz. Jak matka po dziecku. Gdy będziesz całkowicie oddany, poprawi nawet, jeśli zapomnisz Ją poprosić. To cię napełni głębokim pokojem.
III. O WSZYSTKO PYTAĆ
Gdzie wola Boża jest znana, mam ją spełnić, oddając siebie, bliźnich, sprawy dostrzegane, w najlepsze ręce Maryi. Często jednak się zdarza, że nie wiem, czego pragnie Bóg. Co wtedy począć?
1. Wola Boża wyznacza każdą chwilę
Bóg na każdą chwilę ma dla ciebie wyznaczone najlepsze zajęcie. Czasem będzie to praca i cierpienie, czasem wypoczynek i rozrywka. Nie zawsze to, co obiektywnie doskonalsze, jest dla ciebie wolą Bożą. Kto pragnie najlepiej spełnić Boży plan, zdobyć świętość i być narzędziem zbawienia, musi woli Bożej szukać. Dowiadywać się, czego Bóg w tej chwili od niego oczekuje.
2. Najlepszy sposób poznania woli Bożej
Wymyślono różne sposoby poznania, czego Bóg w tej chwili od nas pragnie. Jedni zastanawiają się, co Bogu byłoby teraz najbardziej miłe. Inni szukają światła w Ewangelii pytając, co Jezus czynił w podobnej sytuacji, lub jak radzi czynić. Jeszcze inni, staraj się domyślić, co uczyniłaby Maryja, gdyby się znalazła na ich miejscu.
Jest jeszcze inny sposób, prostszy i chyba lepszy. Kto oddał się Maryi, ma prawo po prostu Ją zapytać: „Matko, co ja mam teraz uczynić?” Czy mi wolno tam pójść, to kupić, na to popatrzeć, o tym pomówić?” To jest przecież najprostsze. To odpowiada dziecięcemu obcowaniu z Maryją, które ma cechować ludzi Jej oddanych. To zgodne jest z duchem Ewangelii i zaleceniami Chrystusa: „Proście, a otrzymacie” /Mt 7,7/. „Ojciec z nieba da dobrego ducha tym, którzy go poproszą” /Łk 11,13/. Tekst grecki mówi jeszcze więcej: „Ojciec niebieski Ducha świętego udzieli tym, którzy go o niego poproszą”, tego Ducha świętego, który „wszystkiego nauczy” /J 14,25/. On sam jest światłem i kierownikiem dusz.
Stałe pytanie o zgodę i pozwolenie, o radę i światło – jest naturalnym następstwem oddania się na własność. Mam pytać, czy mogę patrzeć, bo moje oczy są własnością Maryi. Czy wolno mi mówić i co wolno mi mówić, bo moje usta do Niej należą. Ona jest ich własnością.
Nie uważaj tego za przesadę. Od wieków mówią święci, że trzeba przed każdym czynem, choć na chwilę zastanowić się, czy zgodny jest z wolą Bożą, prosić o poznanie woli Bożej i siłę do jej spełnienia. Pytanie się Maryi jest tylko przetłumaczeniem tych zasad życia wewnętrznego na język maryjnego oddania. To jest maryjna forma szukania we wszystkim woli Boga, które i tak jest naszym obowiązkiem.
Na drodze oddania się Matce Bożej, nie szukasz jednak woli Bożej sam. Pytasz wprost Maryję, by ci ukazała ją. Zwracasz się do Niej, by sama zadecydowała. Ona zawsze uprosi światło tym, którzy Ją pytają o drogę. „Ego Mater... a gniotionis”. Na tej drodze łatwiej poznaje się wolę Bożą i łatwiej poznaną się spełnia. Bo tu wszystko czyni się z Matką. Z czasem duchowy kontakt z Maryją, tak się uprości, że nie będziesz musiał formalnie pytać. Wystarczy duchowe spojrzenie w Jej oczy, a będziesz wiedział, czy tak, czy nie.
3. Jak Maryja odpowie?
Nie myśl, że chodzi tu o jakąś autosugestię. Nie oczekuj jednak także objawień, nadprzyrodzonych głosów. Przede wszystkim jednak nie sądź, że nie będzie żadnej odpowiedzi. Czasem przyjdzie odpowiedź zupełnie wyraźnie. Czasem się nie pojawi w żaden sposób. Ale ty dojdziesz do przekonania, co czynić. Przypatrzmy się najpierw różnym drogom odpowiedzi Maryi, a na końcu zastanowimy się, co czynić, gdy odpowiedzi nie będzie.
Maryja ma wiele sposobów, by dać odpowiedź na stawiane Jej pytanie, jaka jest w tej chwili wola Boża. Trzeba tylko być czujnym, by nie zlekceważyć. Pan Jezu powiedział do apostołów: „Czuwajcie i módlcie się” /Mt 25.41/. To jest zalecenie nie tylko na czas modlitwy w Ogrójcu. Trzeba się modlić, to znaczy z Bogiem rozmawiać, tu – Boga pytać. Trzeba czuwać, to znaczy być czujnym na Boże impulsy, na Bożą odpowiedź. Przyjdzie bowiem często najbardziej nieoczekiwaną drogą. Pojawi się subtelnie. Jeśli nie będziesz czuwał, jeśli nie będziesz otwarty i baczny, możesz jej nie zauważyć. Ujmowanie skierowań Bożych, wymaga skupienia i uwagi.
Jakimi drogami przychodzi odpowiedź Maryi ?
a/ Przypomnienie przykazania obowiązku
Często będzie to po prostu przypomnienie ci, że sprawę rozstrzyga jasno Boże przykazanie lub jakiś przyjęty obowiązek. Masz np. zamiar iść do znajomych, trochę sobie porozmawiać. Pytasz: „Matko, czy wolno mi tam iść?” Po chwili uświadamiasz sobie: „Właściwie chcę iść tylko dlatego, że mam chęć opowiedzieć skandalik jaki się zdarzył u sąsiadów. A przecież Chrystus zakazuje obmowy. Jasne, że po to nie mogę iść. To nie jest wolą Bożą”. Już wiesz, Maryja przypomniała ci przykazanie Boże, kościelne, jakieś zdanie z Pisma św. – i sprawa jest rozstrzygnięta. Nawet trudno ci będzie powiedzieć, że Ona ci to podsunęła. Będzie ci się wydawać, że sam sobie przypomniałeś. Ale możesz spokojnie wierzyć, masz wierzyć, że Bóg przez Matkę twoją dał ci odpowiedź. Przecież wierzysz w jego Opatrzność.
Są dwie godziny wolnego czasu. Pytasz: „Jak mam je spędzić?” Nie czekaj żadnego nadprzyrodzonego głosu, nie chciej żadnego widzenia. Nie szukaj nadzwyczajności. Korzystaj tylko ze wskazań i zapewnień Ewangelii. Gdy będziesz szczerze i pokornie pytał, to coś zrozumiesz. Przypomnisz sobie np. „Przecież obiecałem choremu sąsiadowi, że go dziś odwiedzę. Tak się ucieszył. Dziękuję ci Matko, że przypomniałaś – byłbym zapomniał”. Maryja przypomina nałożone czy podjęte obowiązki.
b/ Wskazania przełożonych
Wolałbyś, by Matka Boża sama przemówiła do ciebie. Ale ona przemawia często przez tych, których nie lubisz, byś nauczył się ich kochać i rozumieć, że nawet przez wrogów może do ciebie przyjść miłość Boża w postaci światła i zachęty. Ona przemawia często przez twoich przełożonych, którzy nakazują lub proszą. Zaufaj, że Ona sama przez nich mówi do ciebie, zaufaj, dopóki każą ci czynić źle. Jeśli się oddałeś, Ona bierze za to odpowiedzialność.
Młody adwokat został wezwany do obrony z urzędu tuż przed rozprawą. Nie stawił się wyznaczony obrońca. „Ale przecież ja nie znam sprawy”, mówi adwokat. Przewodniczący składu sędziowskiego prosi: „Trudno teraz rozprawę odkładać. Sama sprawa jest zresztą jasna, wypadek chuligaństwa. Niech kolega szybko przejrzy akta. W toku rozprawy reszta się wyjaśni”. Adwokat żyje oddaniem Maryi. Miał prawo w tej sytuacji, odmówić udziału. Zrozumiał jednak, że Maryja chce by poszedł za sugestią przewodniczącego, że Ona ułoży wszystko jak trzeba, że weźmie odpowiedzialność. Mówi więc” Matko, spraw, by wszystko odbyło się tak, jak sobie życzysz”. Szybko zorientował się, że oskarżony chłopak był najmniej winien. Padł ofiarą innych, którzy go wypchnęli. Prokurator żąda surowego wyroku. „Matko, daj aby dobrze wyjaśniał. Oskarżony wyjaśnia idealnie. W międzyczasie adwokat obmyślił obronę. Wynik – uniewinnienie. Po rozprawie podchodzi sędzia: „Kolega wygłosił świetną obronę. Gratuluję. Pewnie kolega już wiele lat broni?” „Owszem, osiem miesięcy”.
Ilekroć O. Kolbe, pragnął otrzymać światło, decyzję, zgodę od przełożonych, oddawał ich Maryi i prosił, by przez nich przemówiła. Czasem modlił się długo, zwłaszcza, gdy wyczuwał, że decyzja nie była po myśli Matki Bożej. Czasem w wyniku tego, niespodzianie zmieniali decyzje. Zawsze jednak był bezwzględnie posłuszny. Może dlatego nie umiemy czasem załatwić spraw z przełożonymi, że nie oddajemy ich Maryi? To jest znakomity „środek na przełożonych”. Było to jednym z cudów Niepokalanej, że naginała wolę przełożonych do „wariackich” pomysłów O. Maksymiliana, które potem okazywały się genialne. Kto oddaje siebie i przełożonych Maryi, może być spokojny, że Ona przez nich przemówi. Nie wolno słuchać tylko w jednym wypadku – gdyby nakazali coś, co jest grzechem. Wtedy przemawia przez nich nie Maryja, ale zły duch. Nawet jednak bardzo grzeszni przełożeni, jeśli nakazują dobro, są narzędziem Matki Bożej dla tych, co się Jej oddali.
c/ Prośby bliźnich
„Kto cię o co prosi, daj mu” /Mt 5,42/. „Każdemu, kto cie prosi, daj” /Łk 6,30/, mówi Pan Jezus. To nie jest obowiązek. To jest rada. Kto oddal się Maryi, może iść za tą radą, bez obawy o prawdziwą szkodę.
Do farmaceutki przychodzi sąsiad. „Niech mi pani magister pożyczy dwadzieścia złotych!” Ona wie, że to pijak, ale myśli sobie: „Oddałam się Maryi, uczono mnie, że Ona kieruje i dysponuje nami przez prośby bliźnich, że bierze, za to odpowiedzialność, więc dam. Przecież to są Jej pieniądze”. – „Dobrze, ale o jedno proszę, niech to nie będzie na wódkę”. – „Nie pani magister, na pewno nie. Za dwa tygodnie oddam”. Minęło pół roku, minął rok. Po dwóch latach, przychodzi ze spuszczona głową. „Proszę pani magister, ja przed dwoma laty pożyczyłem dwadzieścia złotych i jeszcze nie oddałem. Ja oddam za kilka dni. Chciałem jednak coś wyznać. Powiedziałem wtedy, że nie na wódkę, a to było na wódkę. I się upiłem. Pani mi tak uwierzyła. I potem było mi wstyd, okropnie wstyd, że już od tej pory nigdy więcej nie wziąłem kieliszka do ust”. Autentyczne zdarzenie sprzed kilku laty.
Matka Boża ma pełne prawo do ciebie, jeśli się Jej oddałeś. To Ona przysyła do ciebie ludzi z prośbami i ufa, że je spełnisz. Jeśli zrodzi się w Tobie prawdziwa, poważna wątpliwość, czy prośba jest zgodna z wolą Bożą, poradź się spowiednika. A jeśli nie umiesz jeszcze prośby spełnić, bo to dla ciebie w tym wypadku za trudne, jednak nie odmawiaj. Najwyżej poproś, by bliźni wycofał swą prośbę. Poproś i przedstaw swe trudności. Ale uczyń to bardzo delikatnie, by nie przeszkadzać Maryi. Jeśli jednak nadal cię będzie prosił, nie odmawiaj. Zawsze mówimy o prośbach niesprzecznych z prawem Boga.
Jedynie przełożony nie musi czuć się zobowiązanym, do spełnienia próśb swoich podwładnych zanim nie osądzi, czy prośba jest słuszna. On bowiem ma władzę i prawo w imieniu Boga, osądzać słuszność życzeń przełożonych.
d/ Okoliczności
Niekiedy Maryja odpowie przez okoliczności. Zamierzasz pójść do kina. Pytasz: „Matko, mogę pójść?” Nie ma żadnej odpowiedzi. Za chwilę słyszysz dzwonek. Otwierasz drzwi, wchodzi znajomy. „Wiesz, spotkało mnie nieszczęście. Przychodzę przed tobą się wyżalić, bo już nie wiem, co z sobą począć”. Już wiesz, że nie masz iść do kina. Maryja przysłała ci człowieka, byś mu pomógł. Nie gniewaj się. gdy Matka Boża pokrzyżuje w ten sposób Twoje plany. Przez to stajesz się Jej narzędziem.
Ulicą idzie ksiądz. Jest czymś zgnębiony, ponury. A przecież oddał się Maryi i starał się żyć oddaniem. Przy ulicy matka z małym dzieckiem, może dwuletnim. Dziecko bawi się na trawie. Nagle wstaje i mówi głośno: „Tak mało radości!” Nie wiadomo: do siebie, do matki? Ksiądz patrzy zdziwiony: „Takie dojrzałe słowa, taka spokojna intonacja głosu... Ach, to przecież dla mnie. Chodzisz po świecie ponury i gasisz radość ludzi. A przecież masz tyle powodów, by być szczęśliwy”. Uśmiechnął się do Maryi: „Dziękuję!”.
Musisz być czujny na okoliczności. Maryja, przez nie, nawet nie pytana, przyśle ci czasem swą wskazówkę. Ptak sfrunie na okno, zastanowisz się, po co i nagle coś się skojarzy. Przypadkiem usłyszysz słowo – przypomnij sobie nawrócenie Augustyna – i coś zrozumiesz. Każda rzecz, każdy człowiek mogą być znakiem woli Maryi. Być czujnym, by niczego nie stracić. Istnienie Opatrzności.
e/ Natchnienia
Czasem gdy zapytasz, nasunie ci się jakaś myśl. Wcale o tym nie myślałeś i nagle wiesz. Będziesz przeświadczony, że to skądś przyszło, wniknęło w twój umysł, napełniło cię pokojem. To się nazywa natchnieniem. Coś się w umyśle rozjaśni i już wiesz, co wybrać, co czynić. Z czasem nauczysz się rozróżniać natchnienia od podstępnych pokus złego ducha.
Ulicą miasta idzie ksiądz. Szuka lekarstwa zagranicznego, potrzebnego pilnie choremu. Okazuje się, że trzeba jechać do Warszawy, bo na miejscu nie ma. Sam nie ma czasu na wyjazd. Nie wie do kogo się zwrócić. Według zwyczaju całe swe wyjście z domu z góry oddał Maryi, prosząc, by prowadziła. Przechodzi w pobliżu kościoła. Powstaje w nim myśl: „Wejdź na chwilę!” – „Nie, przecież się spieszę, muszę znaleźć jakiś sposób załatwienia najszybciej sprawy lekarstwa”. Ale się zastanowił i wszedł. Potem miał zamiar wejść do księgarni. Znów przyszła mu myśl: „Wsiądź do tramwaju i jedź do domu”. Chwilę pomyślał: „Przecież to nie ma sensu. Będę ulegał jakimś nie wiadomo skąd podszeptom. Trzeba się kierować rozumem...” Ale jednak wsiadł do tego tramwaju. Po drodze jeszcze szuka w myślach, kto ze znajomych mógłby w najbliższym czasie jechać do Warszawy. Wchodzi do domu, na korytarzu spotyka dwie zakonnice. Jedną znał, druga nieznana. „A siostra, skąd do nas przywędrowała?” – „Ja? – z Warszawy” – „A może siostra w najbliższych dniach wraca” – „Owszem, jadę dziś po południu”. „Czy siostra zechciałaby wyświadczyć mi przysługę?” – „Z przyjemnością, tylko proszę zaraz, bo śpieszę się na pociąg”. Gdyby ksiądz przyszedł minut później, czy wcześniej, nie zastałby jej na korytarzu. Teraz zrozumiał, dlaczego miał trochę pomodlić się w kościele i potem tym, a nie innym tramwajem wracać do domu. Dobrze jest spełniać natchnienia.
Nawet gdybyś własne widzenie wziął za natchnienie, nie potrzebujesz się lękać. Z to, że się oddałeś, Maryja i w tym wypadku weźmie na siebie odpowiedzialność.
4. Co czynić gdy odpowiedź nie przyjdzie?
Często, może częściej odpowiedź wyraźna nie przyjdzie. Będziesz pytał – odpowie cisza. Nie sądź wtedy, że pytanie nie ma sensu, że nie warto pytać, skoro zwykle nie ma żadnego znaku woli Bożej. Warto i trzeba pytać. Bez tego oddanie będzie złudzeniem. Będziesz niby oddany, a wszystko będziesz czynił samowolnie. Droga oddania to bardzo prosta, zwyczajna droga. Tamte, szczególniejsze znaki, bywają raz po raz. Przekonasz się i one cię przekonają, że droga jest słuszna. Ale z reguły oddanie, to droga zaufania i wiary. Masz ufać i wierzyć, choć z nikąd nie ma odpowiedzi.
Co jednak wtedy czynić? Co wybrać? Najpierw czekać, jak długo możesz. Maryja czasem wytrzymuje nas do ostatniej chwili. Jeśli jednak decyzji nie można odkładać, poproś raz jeszcze o światło i wybierz sam. To, co twym zdaniem najbardziej się Maryi spodoba. I z całym spokojem to wykonaj. Nic się nie bój. Wtedy możesz zaufać, spokojnie zaufać, że Maryja dlatego nic nie mówi, bo wie, że sam wybierzesz to, co trzeba. Możesz jedynie poprosić, by naprawiła szkody, gdybyś wybrał źle wskutek niewierności, lub by zawróciła cię z drogi.
S Y N T E Z A
Całkowite oddanie się Matce Bożej, pozwoli ci najlepiej spełnić Boży plan – osiągnąć najwyższy stopień człowieczeństwa i najpełniej zbawczo współdziałać z Kościołem. Dzięki niemu względnie łatwo stajesz się dobrym narzędziem Boga i Maryi i wniesiesz w świat najwyższe wartości religijne. Byleby to było oddanie spełniające wskazane przymioty: na własność. całkowite, bezpowrotne, rzeczywiste, „na ślepo”. dziecięce i w niewolę.
Oddanie rozpoczyna się aktem oddania. Życie na tej drodze polega na powtarzaniu oddania, czyli na stałym oddawaniu Maryi wszystkiego.
Otrzymałeś wskazania na wszystkie możliwe sytuacje, by oddanie mogło stać się życiem. Gdy wiesz, jaka jest wola Boża, oddaj to Maryi i wykonaj. Gdy nie wiesz, co czynić, zapytaj Matkę Bożą i bądź czujny na odpowiedź. Gdy odpowiedź zrozumiesz, oddaj czynność i spełnij. Gdy nie nadejdzie lub jej nie zrozumiesz, wybierz sam, co uznasz za najbardziej zgodne z wolą Matki Bożej, wybór Jej oddaj i czynność wykonaj.
Oto w największym skrócie główne zasady życia oddaniem się Maryi. Droga prosta, droga mądra. Życie staje się na niej bogate. Jeśli chcesz wejdź na tę drogę, Maryja sama zetknie cię z ludźmi, którzy cie tego nauczą, lepiej nauczą. Będziesz zdumiony, jak bardzo cię Bóg miłuje. Jak bardzo przez Maryję miłuje i jak troskliwie prowadzi. Zaczniesz się zbliżać do świętości i będziesz promieniował na innych.
Uwagi końcowe, które warto przeczytać.
1. Jeśli pragniesz się oddać, powiedz o tym Maryi i uczyń to zgodnie z tym, co zrozumiałeś.
2. Jeśli nie chcesz się oddać, powiedz to również Maryi i wytłumacz Jej, dlaczego nie chcesz być Jej własnością.
Per Mariam omnia soli Deo ! powrót
|
|