|
„Musicie wiedzieć, że byłam bezbożnicą, w praktyce – ateistką. Nie wierzyłam już w istnienie diabła, a nawet – w istnienie Boga”.
Był deszczowy piątek 5maja 1995 roku. Nad Bogotą, stolicą Kolumbii, rozszalała się burza. Doktor Gloria Polo, stomatolog, szła razem ze swoim 23-letnim siostrzeńcem pod małym parasolem. Jej mąż w nieprzemakalnym płaszczu trzymał się nieco z boku, bliżej muru biblioteki, który chronił go przed zacinającym deszczem. Chcieli wypożyczyć w uniwersyteckiej bibliotece książki potrzebne do specjalizacji. Gdy omijali kałużę, zbliżyli się do alei drzew, wtedy właśnie uderzył w nich piorun.
Młody człowiek zginął na miejscu, Gloria została trafiona w ramię, piorun zwęglił jej wnętrzności, spalił skórę i przez lewą nogę opuścił ciało. Jej mąż przeżył, ale wyładowania elektryczne odrzuciły go na pobliski mur. Ciała ofiar były tak naładowane elektrycznością, że ratownicy mogli podjąć próbę reanimacji dopiero po dwóch godzinach. Siostra Glorii była lekarzem, wykorzystała swoje w pływy w szpitalu w Bogocie, aby podłączyć ją do respiratora, pomimo obiekcji personelu medycznego. Po tak długo trwającym zatrzymaniu pracy serca podłączenie do aparatury podtrzymującej życie było bezsensowne i beznadziejne.
Po tamtej stronie
Gdy lekarze zajmowali się zwęglonym ciałem Glorii ona sama przekraczała bramy śmierci. Otulona białym światłem, pozbawiona wszelkich zmartwień, pełna pokoju i radości szybowała w kierunku świetlistej bieli. Powiedziała do siebie -Ojej! Umarłam- I w tej chwili pomyślała o swoich dzieciach - O mój Boże, moje dzieci! Co na to moje dzieci?- Znowu spojrzała ku górze i zobaczyła coś bardzo pięknego. W jednej chwili ujrzała wszystkie bliskie jej osoby. Żyjące i zmarłe. Objęła swoich pradziadków, dziadków, rodziców, którzy już nie żyli. Nawet swoją żyjącą 9-letnią córkę! Nie spostrzegała już ludzi tak jak wcześniej. Podczas swojego życia zwracała uwagę na to, czy ktoś jest gruby, szczupły, brzydki, ciemnoskóry, dobrze ubrany czy nie. Według tych kryteriów dzieliła osoby i była z tego powodu pełna uprzedzeń i cynicznej krytyki. Zawsze, gdy mówiła o innych, krytykowała ich. Teraz, tutaj, było inaczej. Teraz widziała również wnętrze ludzi, piękno ich myśli, uczucia. I gdy tak przytulała wszystkich, równocześnie przemieszczała się w górę. Czuła się coraz to bardziej napełniona pokojem i szczęściem. Im wyżej się unosiła, tym bardziej była świadoma, że przypadła jej w udziale cudowna wizja. Na końcu tej drogi zobaczyła cudne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami, tak pięknymi, że nie da się tego opisać. Kwiaty... we wszystkich kolorach, a ich zapach był samą rozkoszą. W niezwykłym ogrodzie wszystko było inne, niewypowiedzianie piękne, różne od tego, co znamy. Emanowało miłością. Rosły tam dwa drzewa, które tworzyły coś na kształt bramy. W pewnej chwili ujrzała swojego siostrzeńca, który wraz z nią uległ wypadkowi, jak przekroczył bramę cudownego ogrodu. Wiedziała jednak, czuła, że jej nie wolno tam wejść.
Pierwszy powrót
W tym momencie usłyszała głos swojego męża. Krzyczał, płakał i rozpaczliwie wołał -Gloria!!! Gloria! Proszę, nie zostawiaj mnie samego. Popatrz, twoje dzieci cię potrzebują. Gloria, wróć! Nie bądź tchórzem i nie zostawiaj nas samych!- Jednym spojrzeniem objęła całą przestrzeń. Jej mąż żałośnie płakał. Był cały we krwi, gdyż on także odniósł obrażenia. W owej chwili Pan pozwolił jej wrócić. Ona jednak nie chciała tego. Pokój, radość, rozkosz, jakimi była otulona, zachwycały ją. Ale stopniowo zaczęła się poruszać wstecz, w kierunku swojego ciała, które leżało martwe na ziemi. Czuła, jak wbija się w coś małego, ciasnego. To było jednak jej ciało. Miała wrażenie, jak gdyby – będąc normalnej wielkości – wciskała się w dziecięce ciuszki, które zdawały się być zrobione z drutu. To był potworny ból. Od tej chwili zaczęła odczuwać cierpienia swojego spalonego ciała. Zwęglone podbrzusze bardzo bolało. Tak niewymownie. Paliło. Wszystko dymiło i parowało. Usłyszała, jak lekarze zawołali- Doszła do siebie! Doszła do siebie!- Radowali się niezmiernie, ale jej ból był nie do opisania. Nogi były czarne i zwęglone, całe ciało było żywą raną, jeśli w ogóle było to jeszcze ciało. Największy i najbardziej nieznośny ból wywoływała jej próżność. To był inny rodzaj cierpienia, to była próżność światowej kobiety, emancypantki, samodzielnej, pewnej siebie specjalistki, profesjonalistki, stale studiującej, intelektualistki, naukowca, kobiety biznesu, kogoś, kto chciał znaczyć coś w społeczeństwie. Gloria była niewolnicą swojego ciała, niewolnicą urody, mody. Codziennie cztery godziny zajmował jej aerobik, masaże, diety, zastrzyki, preparaty odchudzające. A teraz jej ciało wyglądało strasznie. Tam, gdzie były piersi, miała okropne dziury, zwłaszcza po lewej stronie nie było niczego. Jej nogi sterczały jak dwa zwęglone kikuty. Zabrano ją do szpitala Seguro Social. Tam zaczęto ją szybko operować i zeskrobywać spaloną tkankę. W czasie narkozy po raz drugi opuściła ciało i przyglądała się, co robili z nią lekarze. Była zatroskana o swoje życie, przede wszystkim bała się o swoje nogi. I nagle wydarzyło się coś przerażającego. Zobaczyła, jak ze ścian sali operacyjnej wypełzło wiele ciemnych postaci. Wydają się być normalnymi i zwyczajnymi ludźmi, ale wszystkie mają przeraźliwe, okropne spojrzenie. Nienawiść emanuje z ich oczu. Gloria natychmiast pojmuje, że jest im coś winna. Przybyły po swoją własność, bo przyjmowała ich propozycje grzechu. Teraz musiała za to zapłacić, a ceną byłam ona sama. Glorię ogarnęła trwoga! Rzuciła się na podłogę, przedarła się przez ścianę sali operacyjnej. Ale trafiła w próżnię. Zaczęła spadać w otchłań.
W tym samym czasie, lekarze nakłaniali jej siostrę do odłączenia aparatury podtrzymującej życie. Twoja siostra odeszła- mówili- nigdy nie pochwalała sztucznego podtrzymywania życia. Jej niezrozumiały upór, aby nie odłączać respiratora przypisywali traumatycznym doświadczeniom ostatnich godzin. Jej upór był taki nieprofesjonalny, ale jakże ludzki!
W otchłani grzechu
Na początku było jeszcze trochę światła. Przypominało wosk pszczeli. I roiło się tu jak w ulu, tak wielu ludzi tu było. Dorośli, starcy, mężczyźni, kobiety – krzyczący głośno, przenikliwie, zgrzytający zębami. Była wciągana coraz głębiej i zmierzała nieprzerwanie w dół, mimo że ciągle starała się stamtąd wydostać. Światło stawało się coraz bardziej skąpe, a ona leciała w głąb tunelu, aż ogarnęła ją niezwykła ciemność. Górę spowijało światło, w dole zaś była coraz większa ciemność, w pewnym momencie zobaczyła swą matkę. Umarła wiele lat temu. Była cała jasna. Naraz zrozumiała, że tymi białymi szatami, w które jej matka niczym słońce była przyobleczona, były wszystkie te Msze św., w których uczestniczyła w swoim życiu. Nie miała możliwości dostać się do niej i pozostać przy niej. Bezbronna zapadała się w tę ciemność, której nie da się z niczym porównać. Najciemniejsza ciemność tej ziemi jest przy niej jasnym południem. I tamtejsza ciemność wywołuje straszne cierpienia, przerażenie i wstyd. I okropnie cuchnie. Widziała coraz więcej strasznych postaci i istot zniekształconych w sposób, którego nie można sobie wyobrazić. Zdała sobie sprawę, że sama upodabnia się do makabrycznych widziadeł i zaczyna wydzielać obrzydliwy odór. Zrozumiała, że grzech jest czymś bardzo wewnętrznym, jest w niej samej. W tym stanie dotarła do cuchnącego grzęzawiska, gdzie wiele osób tkwiło po szyję w bagnie i jęczało. Nagle zobaczyła swojego ojca. Umarł 5 lat wcześniej. Ujrzała go zanurzonego po szyję w cuchnącej mazi. Przeszył ją ból i głośno krzyknęła-Tato, co tu robisz?- Odpowiedział płaczącym głosem-Moja córko, ach moja córko, cudzołóstwo, niewierność!
Gloria uświadomiła sobie, że znajduje się w miejscu, w którym pokutują dusze czyścowe. Przepełniona strachem pojęła, że dusze te nie mogą jej pomóc. Zaczęła wołać- Kto się pomylił? To musi być jakiś błąd! Spójrzcie, jestem święta, wszyscy nazywali mnie za życia świętą. Nigdy nie kradłam i nigdy nie zabiłam. Nikomu nie zadałam cierpień. Zanim zbankrutowałam, za darmo leczyłam zęby i często nie żądałam pieniędzy, gdy nie mogli mi zapłacić. Robiłam paczki dla biednych… Co ja tutaj robię?
U wrót piekła
Wtedy ujrzała, że podłoże otwarło się. Wyglądało jak wielka gęba, jak przeraźliwie wielki pysk, otchłań. Podłoże żyło, trzęsło się!!! Wypełzły z niego obrzydliwe demony i przylgnęły do niej. Najgorsze było to, że nie czuło się tu wcale obecności i miłości Boga. Nie było niczego – nawet promyka nadziei. Ta przepaść nieodparcie wsysała ją w dół. Gloria krzyczała jak szalona. Wiedziała, że jeśli spadnie, to nigdy stamtąd nie wróci i że bez końca będzie spadać coraz to głębiej i głębiej. Dokonałaby się duchowa śmierć jej duszy. Zatraciłaby się bezpowrotnie. W czasie tego przerażającego horroru, na skraju przepaści, poczuła nagle jak św. Michał Archanioł chwycił ją za stopy.
Podczas gdy jej ciało na ziemi znajdowało się w śpiączce, gdy tak krzyczała, że jest katoliczką, ujrzała małe światło. Spojrzała w górę i zauważa tam swojego ojca. Stał prawie na skraju przepaści. Kilka stopni wyżej zobaczyła swoją matkę. Miała jeszcze więcej światła. Była zatopiona w modlitwie, jakby w postawie adoracji. Pojęła również, że byli tu, ponieważ musieli zdać Panu sprawę z wychowania jej. Na nowo zaczęła krzyczeć- Nie rozumiecie! Wyciągnijcie mnie stąd, jestem przecież katoliczką! To wszystko musi być jakimś nieporozumieniem, pomyłką! Ktoś się tam pomylił! Proszę, wyciągnijcie mnie stąd!- I gdy tak rozpaczliwie krzyczała, nagle usłyszała głos. Na jego dźwięk wypełniła się głębokim pokojem i niewyobrażalnym uczuciem miłości. A wszystkie demony błyskawicznie odstąpiły przerażone, nie mogą bowiem przeciwstawić się owej miłości. Upadły na ziemię, leżały tak, jak gdyby też adorowały Pana.
Egzamin z dekalogu
Potem Pan poddał ją egzaminowi z dziesięciu przykazań. Zobaczyła w całej prawdzie swoje życie. Gloria ze wstydem musiała przyznać, że odrzuciła Boga, nie czciła jego imienia, nie przyjmowała sakramentów, była zaślepiona astrologią oraz czytaniem z gwiazd, wierzyła, że planety wpływają na jej życie i pozytywnie je kształtują, gardziła swoimi prostymi i biednymi rodzicami, mając 16lat dokonała aborcji a potem przekonywała do niej innych, używając spirali jako środka antykoncepcyjnego przyczyniła się do wielu mikroaborcji, a dusze jej nienarodzonych dzieci wyrwała z ręki Pana. Trwoniła pieniądze na puste i zbytkowne życie, gdy wokół niej ludzie cierpieli biedę. Kłamała, rozsiewała niszczące bliźnich plotki, szydziła z kapłanów, zaniedbywała własne dzieci. Gloria ze zgrozą poznała, że jej życie było puste i pełne zgorszenia. Bóg otworzył przed nią Księgę Życia, w której zobaczyła każdy, nawet najskrytszy, najdrobniejszy epizod swej ziemskiej historii. Musiała zdać sprawę z każdego zaniedbania dobra, z każdego zmarnowanego ziarnka ryżu.
Powrót do życia
Gdy już była przekonana o swoim potępieniu, Bóg dał jej jeszcze jedną szansę. Pokazał jej, jak wielu obcych jej ludzi modli się za nią, poruszonych historią jej wypadku. Pewien biedny indiański wieśniak zobaczył w gazecie jej zdjęcie, upadł na kolana i prosił o ocalenie nieznanej sobie kobiety, obiecał pielgrzymkę do sanktuarium w Buga i gorzko płakał nad jej losem. To ją ocaliło. Pan dał jej drugie życie. Gloria w niewytłumaczalny sposób wróciła do zdrowia. Jej lekarz stwierdził, że jest to cud, z jakim nigdy dotąd się nie spotkał. W niezwykły sposób zregenerowała się jej wątroba, nerki, jajniki. Odrodziły się spalone stopy, które lekarze mieli amputować. Poparzenia skóry zabliźniły się, wyrosły jej nowe piersi. Gloria wróciła do pełni zdrowia, urodziła nawet dziecko. Dziś podróżuje po całym świecie, wzywając ludzi do nawrócenia i opowiadając swoją niezwykłą historię.
Agata Sekuła
(na podstawie relacji Glorii Polo)
Pełny tekst świadectwa Glorii znajdziecie na stronie internetowej. Wystarczy wpisać w Google: Gloria Polo
powrót |
|