|
Znamy Dzieje Apostolskie. To z nich przyglądamy się sposobowi przeżywania wiary w pierwotnych wspólnotach chrześcijańskich. Zrodziło się w moim sercu pytanie o to, co najistotniejsze w łukaszowych opisach pierwszych wspólnot uczniów Chrystusa.
Klimat modlitwy
Odkryciem jest fakt, że całe Dzieje Apostolskie przeniknięte są duchem modlitwy – cokolwiek się dzieje, czy to małe czy duże wydarzenie, otoczone jest klimatem rozmodlenia, stawania przed Panem, poddawania się działaniu Ducha Świętego. W jakichkolwiek wyborach dostrzega się modlitwę jako pierwszy krok, pierwszy i podstawowy krok w postępowaniu na drodze Pańskiej. Chrześcijanie zaś przedstawieni są jako ludzie modlitwy!
W naszych rozważaniach nad duchem św. Ignacego nie może zabraknąć pytania o modlitwę, o to, co dla Założyciela Towarzystwa Jezusowego oznacza być człowiekiem modlitwy.
Autor książeczki Ćwiczeń Duchowych uczy w niej wiele postaw i podaje swoją „metodę” modlitwy. Postaram się wyciągnąć kilka takich postaw, abyśmy mogli uczyć się bycia chrześcijaninem, bycia człowiekiem modlitwy, bo rodzimy się ludźmi i nimi się stajemy.
Bezpośrednio z Bogiem
W swej metodzie Ignacy zachęca, aby na koniec każdej modlitwy człowiek przeprowadził tzw. rozmowę końcową, którą należy odbyć tak, jakby przyjaciel mówił do przyjaciela [CD 54]. Na samym początku wspomnę, że święty Ignacy jest daleki od postawy robienia z Pana Boga „kumpla”, którego można po plecach poklepać. Jego szacunek do Pana znajdziemy na każdej stronie Ćwiczeń Duchowych, a współczesnemu człowiekowi może wydawać się nawet przesadzony. Jednak, autor tej książeczki wie doskonale, że to Stwórca działa bezpośrednio ze swoim stworzeniem, a stworzenie ze swoim Stwórcą i Panem [CD 15]. Być człowiekiem modlitwy to znać swoje miejsce, akceptować je i uczynić z niego miejsce spotkania z Panem. To zachowanie właściwych proporcji między Stwórcą i stworzeniem.
Być człowiekiem modlitwy to, w duchu ignacjańskim, nieustanne poszukiwanie i znajdowanie woli Bożej. A nie jest to bezmyślne bieganie albo rzucanie się jak ryba wyrzucona na brzeg morza. Idzie o to, aby w tym poszukiwaniu woli Bożej sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale, a także przysposabiał ją ku tej drodze, na której będzie mu mogła lepiej służyć [CD 15]. Być człowiekiem modlitwy to zaufać, że On nad wszystkim czuwa, że się o wszystko troszczy, że Bóg sam powie „co i kiedy” należy zrobić. To relacja dziecka do Ojca, dziecka zawierzającego wszystko swemu rodzicowi.
W szkole Maryi
Warto też pójść do „szkoły Maryi” i tam uczyć się bycia człowiekiem modlitwy. W swojej ewangelii ukazuje nam Łukasz (ten sam, który napisał Dzieje Apostolskie), że Maryja zachowywała i rozważała w swym sercu wszystko, co stało się Jej udziałem.
Dla człowieka modlitwy nie ma ani chwili do stracenia, aby zachwycić się Bogiem, aby, jak zachęca Ignacy stawać w obecności Bożej. I wcale nie jest to zaproszenie do przesiadywania w kościele godzinami!
Innymi słowy idzie o dostrzeganie Boga we wszystkim, a wszystkiego w Bogu, bo to ostatni etap i cel naszego spotkania z Panem w modlitwie.
o. Robert Więcek SJ
powrót
|
|